Dzień dobry z Kyoto

W Polsce leniwie rozpoczyna się sobota, a w Kyoto gdzie właśnie jesteśmy powoli słońce ucieka za horyzont i pierwszy dzień roku Koguta powoli zamienia się w wieczór. Wczoraj trochę przesadziliśmy – Złoty pawilon, świątynia uspokojnego smoka ze słynnym kamiennym ogrodem, świątynia Kiyamizu-dera, a na koniec Muzeum Narodowe. Nasze stopy nas znienawidziły. Ale co robić, gdy jesteś w mieście, w którym znajduje się 17 obiektów wpisanych na listę światowego dziedzictwa UNESCO?

To co widać poniżej to tradycyjne japońskie śniadanie – tofu w wywarze warzywnym na ciepło, ryż, miso, małe sashimi, trochę kiszonek i (raczej nietradycjna) sałata z sosem tysiąca wysp. Monika dobrze zrobiła, namawiając nas na nocleg w tradycyjnym ryokanie. Fajne doświadczenie pokoju z matami tatami, pyszne tradycyjne śniadanie, onsen w piwnicy i lokalizacja trzy minuty od Kyoto Station. Zatem Ryokan Iida polecamy – trochę zużyty, ale za to prawię połowę tańszy niż inne (10 tys. jenów za dwie osoby/noc ze śniadaniem).


Oprócz wspomnianej w poprzednim wpisie Arashiyamy udało nam się w Kyoto zobaczyć całkiem sporo. Najważniejsze miejsca to  złoty i srebrny pawilon, kamienny ogród przy świątyni uspokojnego smoka, świątynia Kiyomizu-dera i kilka pomniejszych sympatycznych świątyń. Jeśli jest jakiś plus odwiedzenia Japonii pod koniec stycznia, to na pewno będzie to mniejsza niż w sezonie liczba turystów. W zasadzie wszędzie można było znaleźć cztery metry kwadratowe na kontemplację 😉 Kiyomizu-dera warto odwiedzić podczas zachodu słońca – piękne widoki i ciepłe barwy wspaniałe kompnują się z czerwienią Tori i pagód.

Złoty pawilon oblegany przez turystów, ale zachwycający.


Słynny kamienny ogród zen spodobał się nam i rzeczywiście z żadnego miejsca nie byliśmy w stanie dostrzec wszystkich kamieni, ale większy spokój i równowagę odczuwaliśmy w okolicach srebrnego pawilonu. Ten kompleks wybudowany przez szoguna Yoshimasę jako miejsce, w którym będzie spędzał swoją emeryturę, sprowadził na nas wiele ciepłych myśli o ZUS…

Niemal magicznym miejscem o zachodzie słońca jest również Fushimi Inari. Kompleks około 30 tysięcy czerwonych Tori postawionych na mniej więcej 4km ścieżek wijących po zboczach góry poświęcony jest Inari – bóstwu opiekującemu się ryżem – robi niesamowite wrażenie.
Kyoto to naprawdę świetne miejsce do spędzenie kilku dni. Oprócz świątyń warto pospacerować ścieżką filozofów (pozdrawiamy Heidleberg), posiedzieć przy kawie lub herbacie z yuzu nad brzegiem rzeki Kamogawa (właśnie to czynimy i polecamy), wpaść na sake i highballa do izakaji, odwiedzić niewielkie, ale ciekawe muzeum narodowe. Najwygodniejszą (choć nie najszybszą) formą transportu są miejskie autobusy – bardzo opłaca się zakupić dzienny pass (500 jenów, można kupić u kierowcy).

 

Dodaj komentarz