Miło Vardzia wita

Start z Erywania wczesny. O 7 rano na dworzec autobusowy Kilikia Uberem dla wschodniej Europy i zachodniej Azji, czyli Yandex.Taxi. Za kurs zapłaciliśmy całe 200 AMD, czyli 1.6 PLN. Marszurtka z Erywania do Akhaltsikhe startuje o 8.30 i kosztuje 5000 AMD/os., proponowana stawka za shared Taxi to 10 000 AMD/os.Wybieramy marszrutkę i nie żałujemy. Okna nie są pozaklejane folią, więc można robić zdjęcia, czas przejazdu też niezły, po 13.00 wysiadamy w Chertwisi, zaledwie 16 km od Vardzi.

Udajemy się w kierunku świetnie zachowanych ruin twierdzy Chertwisi – spacer z plecakami ok 1 km, sałatka pomidory-ogórki i zaproponowany przez W. bro (nie dałem się długo namawiać).

Po wizycie w ruinach zamku uderzamy w kierunku Vardzi, a naszym celem strategicznym jest miejscówka pod tytułem Valodia’s Cottage. Sympatyczny Bidzina, który instaluje siatki ochronne w Vardzi podrzuca nas kilkanaście kilometrów, do wrót Vardzi, kwitując, że 10 minut do Valodii to sobie dojdziemy. Niestety, jego wyliczenia są funta kłaków warte. Do celu docieramy po niemal godzinie, wcześniej zwiedzeni przez Wanię, który podaje się za syna Valodii i… proponuje nocleg u siebie. Na szczęście widoki rekompensują trudy wędrówki 🙂

Na ostatniej prostej mija nas czarny mercedes na wrocławskich blachach, którym jedzie Asia i Walery – polsko-gruzińskie małżeństwo – bardzo mili, bo podrzucają nas do celu 🙂

Valodia’s Cottage okazuje się być bardzo komfortową „agroturystyką”. Położona nad brzegiem rzeki, w pięknej dolinie. W środku znajduje się też ogród i spory warzywniak – wygląda na to, że gospodarstwo jest niemal samowystarczalne.

Na kolację same frykasy – sałatka z bakłażanów, pomidory z ogórkiem, bakłażany na ciepło, rybka z barbecue, kiszona cukinia i ogórki oraz wino.
Asia zaprasza do swojego stolika, okazuje się, że organizuje wycieczki po Gruzji (Gruzja Z nami wariatami) i oprócz rodziny jest tutaj z grupką sympatycznych klientów. Ich kierowca, Gruzin o często spotykanym tu imieniu Johnny po chwili pojawia się z butelką chachy i ordynuje kolejne toasty: za Boga, za pokój, za rodzinę, za dzieci… i butelka się kończy. Wanda naciska, że koniecznie muszę zrewanżować się kolejną flaszką. Nie opieram się jakoś strasznie, choć próbuję tłumaczyć, że wygląda na to, że jedynym pijącym chachę oprócz Johnnego jestem ja. Druga butelka schodzi szybciej, bo Johnny zauważa, że piłem połówkami – tłumaczy, że tak się nie robi, bo się toasty nie sprawdzają. Co robić, w końcu zależy mi na pokoju na świecie i miłości…

One Reply to “Miło Vardzia wita”

  1. Miłość i dzieci są najważniejsze. Pokój też, ale jak jest to wydaje się drugoplanowy

Odpowiedz na „M i TAnuluj pisanie odpowiedzi