Uderzamy się w pierś, ten post nieco przeleżał w dojrzewalni, bo w Narze byliśmy ponad tydzień temu. Jednak tytuł jest zupełnie świeży i odnosi się do naszych bieżących trosk – jutro opuszczamy Tokio i kończymy japońską eskapadę.
Nara, czyli „równina”, nietypowa dla górzystego krajobrazu Japonii bardzo nam się spodobała – z dala od zgiełku wielkiego miasta, nasączona historią i pełna ciekawych zakamarków. Mocno zapisała się w historii Japonii – to w tym miejscu w 710 roku po raz pierwszy ustanowiono stałą stolicę kraju. Co prawda z obawy przed rosnącymi wpływami mnichów buddyjskich już pod koniec VIII wieku przeniesiono ją do Nagaoki, ale Nara odziedziczyła szereg znaczących budowli. Z ośmioma zabytkami wpisanymi na listę dziedzictwa światowego UNESCO ustępuje tylko Kyoto. Najważniejszym zabytkiem Nary jest ważący niemal 540 ton, mający 16 metrów wysokości Daibutsu, czyli Wielki Budda. Kosmiczny Budda robi naprawdę wielkie wrażenie.
Odwiedzić wszystkich ważnych miejsc w Narze w jeden dzień chyba nie sposób. My zdecydowaliśmy się na spacer bocznymi uliczkami, z dala od zgiełku głównych tras. Rozpoczęliśmy od znajdującej się niedaleko stacji kolejowej pięciopiętrowej pogody, drugiej co do wielkości w Japonii. Jeśli rozejrzyjcie się nieco, to sympatyczny przewodnik wolontariusz wyjaśni znaczenie poszczególnych elementów budowli. W skrócie – najważniejsze elementy pagody znajdują się najwyżej (w iglicy), to relikwie Buddy, zwoje z tekstami i amulety ochronne. Sam pięciopiętrowy budynek to tylko dekoracja.
Po przejściu na drugą stronę głównego traktu trafiliśmy do urokliwego ogrodu Yoshikien, a właściwie trzech ogrodów, bo w jego skład wchodzą trzy typy ogrodów japońskich – herbaciany (tea garden), ze stawem (pond garden) i mchem (moss garden). Yoshikien nie jest co prawda tak imponujący jak ogrody Isuien, ale ma dwie niezaprzeczalne zalety – jest kompaktowy (co przy sporej liczbie miejsc do zobaczenia ma znaczenie) i wejście do niego jest za darmo 🙂
Z Yoshikien kręta uliczka prowadzi wprost do świątyni Todaji, w której znajduje się wspomniany już kosmiczny Daibutsu. Konieczne trzeba rzucić okiem na znajdującą się po prawej stronie więlką bramę Nandaimon z dwoma strażnikami.
Omijając ciekawskie daniele, uliczką wypełnioną lampionami dochodzimy do kompleksu Horyuji, zawierającego jedną z najstarszych drewnianych świątyń w Japonii (607 r.). Wejścia, podobnie jak do kosmicznego Buddy, strzegą groźni strażnicy Kongorikishi. Niestety, siatka ochronna uniemożliwia zrobienie sensownej foty, więc zamieszczamy zdjęcie z Muzeum Narodowego w Kyoto.
Potem zostaje matcha lub kawa w sympatycznej scenerii i wałęsanie się po rozsianych tu i ówdzie świątyniach dopóki starczy sił lub wybije godzina 17 🙂
Piekne zdjecia, szkoda ze byliscie tak krotko.Mam nadzieje, ze reszta zdjec zostanie tu umieszczona najpozniej w tydzien po przylocie:-)