Tbilisi loves you

Tbilisi Cię kocha – tak przynajmniej deklaruje nazwa darmowej sieci WiFi dostępnej w kluczowych punktach miasta. My w sumie też nie narzekaliśmy 🙂

Klimat w Tbilisi jest zupełnie inny niż w Erywaniu. Stara zabudowa, wąskie uliczki, zwisające balkony, tworzą historyczną i nieco orientalną atmosferę. Erywań ze swoimi szerokimi ulicami, wielkimi placami i wolnym kawiarnianym życiem zachęca do przesiadywania pod parasolem i sączenia kawy. Tbilisi kusi do wędrówek wąskimi ulicami, wchodzenia w podwórka, szukania kościółków ukrytych w zaułkach.

Tym razem mieliśmy na takie wałęsanie cały dzień i trzy wieczory, a ponieważ mieszkaliśmy przy placu Wolności, właściwie wszystko mieliśmy w zasięgu krótkiego spaceru. Dotarliśmy do meczetu, który jest użytkowany w zgodzie przez szyitów i sunnitów i odwiedziliśmy leżącą tuż obok synagogę. Wjechaliśmy kolejką pod twierdzę Narikala i schodząc ekspolorowaliśmy zaułki dzielnicy Armeńskiej i Tfilisi. Powałęsaliśmy się przy starych łaźniach w Abanotubani, choć nie skusiliśmy się na gorące kąpiele siarkowe. Dzięki pośrednictwu pomocnej Sandry trafiliśmy do knajpki Black Lion, w której skosztowaliśmy świetnej gruzińskiej kuchni, wykraczającej poza khinkali i chaczapuri 🙂  Smakowało nam tak bardzo, że byliśmy tam dwa razy :). Polecamy zestaw przystawek Gobi (nie ma go w karcie) – w sporej drewnianej misie dostaniecie gruzińskie sery, różnego rodzaju marynowane rośliny, fasolę z pastą orzechową i granatami, seler z jabłkiem i orzechami który wygląda jak buraczki, twarożek z nie do końca zidentyfikowanymi przyprawami i chleb. Porcja dla dwóch osób stanowi w zasadzie samodzielną kolację. Polecamy rownież świetne Lobio (choć nie tak dobre jak w Oasis Club Udabno) i kurczaka w sosie z orzechów włoskich i granatu, do tego obowiązkowo karafka Saperavi 🙂

Tak więc Tbilisi, my Ciebie również bardzo lubimy.


 

Dodaj komentarz