Sajgon

Leniwy i smaczny ten Sajgon. Korzystamy z uroków dużego miasta, ale bez przesady 😉 Duuużo spacerujemy, od opery, przez pocztę zaprojektowaną przez pana Eiffla, pagodę Jadeitowego Króla, po Pałac Reunifikacji, czasem jakiś targ. Niespiesznie, w ponadtrzydziestostopniowym upale zdążymy się zmęczyć. Czasem tylko przyspieszymy kroku (i serce mocniej zabije), jak zorientujemy się, że jeden z wszędobylskich skuterów postanowi się jednak nie zatrzymać przed nami.

Bo przechodzenie przez pasy w Sajgonie to taka gra kierowców samochodów, skuterów i pieszych. Umówmy się, że kierowcy samochodów nie stanowią większego problemu. Bo i miłosiernie raz na jakiś czas się zatrzymują (ale niech Bóg broni zrobić takie naiwne założenie w stosunku do autobusów!), a i respekt pieszego przed czterokołowcem jest większy.

Prawdziwa zabawa jest ze skuterami. Reguły są takie: nie licz na to, że czerwone światło coś znaczy; kierunki jazdy też nie obowiązują bezwzględnie; a wyrównania chodników i jezdni zrobiono chyba tylko po to, żeby skuterom łatwiej było zmieniać miejsce jazdy – to chodnik, to ulica, to chodnik…

Więc najpierw jako pieszy myślisz: zabiją mnie i nawet powieka im nie drgnie. Potem dowiadujesz się „rozmyślnie na pewno w Ciebie nie wjadą”. A potem zaczynasz się z nimi dogadywać. Skutery jeżdżą zawsze, więc i ty jako pieszy szukasz sobie możliwości. Bardzo ostrożnie, ale stanowczo, powoli zaczynasz posuwać się do przodu, starasz się nawiązywać kontakt wzrokowy – trudno z całym tłumem, Twój problem, intuicyjnie wybierasz jednostki, z którymi warto w ten dziwny sposób negocjować – i czasem starasz się pomachać ręką, że niby idziesz. I okazuje się, że da się przejść przez pasy. Raz, drugi, trzeci, w zasadzie to tyle ile potrzebujesz.

A potem to już nawet podziwiasz, jak te skuterki wokół Ciebie śmigają, że tak „już by się otarł”, ale Cię jednak wyminął. Albo że te samochody naprawdę dobrotliwie się zatrzymują, a dobrze wiesz, że wcale by nie musiały.

I tylko czasem jednak okazuje się, że ten konkretny skuter wcale się nie zatrzyma. Że tylko Ci się wydaje, że już z wszystkimi się dogadałeś. I przypominasz sobie, że to taka zabawa, a przecież „no risk no fun” 😉

 

Dodaj komentarz